Kurs Sanitarnego przygotowania zwłok - SPZ Wykupując kurs zapewniasz sobie miejsce na 2 dniowym kursie Sanitarnego przygotowania zwłok. Po zakończeniu procesy rezerwacji i płatności otrzymasz wiadomość potwierdzającą poprawne zakończenie rezerwacji.
Oględziny na miejscu znalezienia ciała stanowią wstęp do późniejszej sekcji zwłok. Na tym etapie pracy biegli medycy sądowi dokładnie analizują tak zwane znamiona śmierci, czyli zmiany właściwe obumarłemu organizmowi. Jak czytamy na tvn24.pl, zalicza się do nich plamy opadowe, stężenie pośmiertne, utratę ciepła, wysychanie i
Czy po balsamacji można przystąpić do kremacji ciała? Tak! Balsamacja to przede wszystkim zapewnienie szacunku dla ciała zmarłego, i jak wspomniano, sposób na godne z nim pożegnanie. Zabiegi tanatopraksji nie wykluczają zatem przeprowadzania procesu kremacji zwłok, oraz późniejszego pochówku w urnie. Balsamacja w Polsce
Balsamacja jest zabiegiem mającym na celu zatrzymanie procesu rozkładu ciała osoby zmarłej. Dzięki tej procedurze możliwe jest wystawienie zwłok w otwartej trumnie w temperaturze pokojowej oraz ich transport na dalekie odległości, a także długotrwałe przechowywanie w chłodni (nawet do roku). Balsamacja również znacząco poprawia
Dlatego obrzędy pogrzebowe z Mszą Świętą i z ostatnim pożegnaniem włącznie, w których uczestniczy rodzina, wspólnota parafialna, przyjaciele i znajomi, powinny być celebrowane przed kremacją ciała zmarłej osoby. Natomiast po spopieleniu zwłok sprawuje się obrzęd związany ze złożeniem urny w grobie.
Tanatopraksja (balsamacja zwłok) - Ciało zmarłego narażone jest na szereg procesów chemicznych, których „katalizatorem” są liczne bakterie, przede wszystkim bakterie gnilne. Aby zabezpieczyć ciało zmarłego przed rozkładem, spowolnić zachodzące procesy bakteryjne, stosuje się zabieg tanatopraksji, popularnie zwany balsamacją.
sDjRIZX. Nasza oferta usług pogrzebowych obejmuje również kremację i balsamację zwłok. Oferujemy przygotowanie zwłok do pogrzebu tradycyjnego lub połączonego z kremacją. Zapewniamy wykonanie wszystkich niezbędnych czynności wchodzących w zakres przygotowania zmarłego do pochówku. Oferujemy również szeroki wybór trumien i akcesoriów funeralnych. W przypadku pogrzebów kremacyjnych oferujemy wykonanie kremacji oraz przygotowanie wybranej urny. Na czym polega balsamacja zwłok Balsamacja zwłok to proces przygotowania ciała do pochówku, wykonywany ze względów sanitarnych oraz estetycznych. Obejmuje on toaletę pośmiertną oraz konserwację zatrzymującą proces rozkładu. Wykonywana przez nas balsamacja zwłok powstrzymuje rozkład ciała, umożliwiając dłuższe przechowywanie zwłok w nienaruszonym stanie. Dzięki balsamacji, zwłoki zyskują również estetyczny wygląd i nie wydzielają nieprzyjemnego zapachu. W procesie balsamacji zostają również usunięte wszystkie bakterie, co umożliwia bezpieczne pożegnanie zmarłego przez bliskich.
Jest Pan artystą? Częściowo pewnie tak, bo ta praca wymaga tworzenia, odbudowania wyglądu osoby zmarłej. Trzeba umieć wyobrazić sobie jak wyglądała za życia, bo zdjęcie czy opowieści nie odzwierciedlają tego do końca. Czesze Pan, maluje, masuje i zna anatomię. Człowiek renesansu... Jako balsamista zwłok mogę po trochu odnaleźć w sobie cechy wielu zawodów. Wynika to z różnorodności rzeczy do wykonania. Fryzjer ogranicza się do włosów, a wizażysta do makijażu. Tutaj musiałem odnaleźć się w wielu dziedzinach. A Pan jak się odnalazł w tej rzeczywistości? Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że istnieją balsamiści zwłok. Wielu nie dowierza, że takie osoby jak ja w ogóle istnieją. Kojarzy się nas z czasami faraonów, mumii i niewyobrażalnego bogactwa w piramidach. Ludzie nie znają rzeczywistości, nie wiedzą, iż balsamację wykonuje się przede wszystkim z powodów sanitarnych. Przez wiele lat widziałem, jak ludzie reagują na śmierć bliskiej osoby i przeżywają stratę. Jeszcze przed momentem mogli porozmawiać z nią i przytulić się do niej, a teraz na samą myśl czują obrzydzenie. Niestety, w Polsce zwracamy uwagę tylko na aspekt duchowy śmierci, zapominając o tym takich sytuacjach pełni Pan też rolę psychologa? Można tak to ująć, ale w wielkim cudzysłowiu. Nie podaję się za kogoś, kim nie jestem. Ja tylko spełniam swoją rolę. Owszem, są balsamiści patrzący tylko na pieniądze, ale ja tak nie potrafię. Widzę, jak ludzie reagują na widok nieprzygotowanego do pochówku ciała. Są wstrząśnięci i odczuwają jeszcze większy ból. Zabalsamowany zmarły wygląda, jakby spał i wtedy łatwiej przejść przez okres żałoby. Rodzina widzi, że zmarły leżący w trumnie nie ma cierpienia wymalowanego na twarzy. Trzeba przyznać, że jesteśmy samolubni, nie pozwalamy odejść osobie chorej na przykład na raka. Ciągle o ewentualnej stracie myślimy w kontekście „z kim pójdę na piwo”? Tymczasem dla chorych śmierć to często wybawienie, a balsamacja pozwala im odejść z godnością. W Polsce nikt nie przygotowuje bliskich na śmierć drugiej osoby. Nie wiemy, jak reagować. Balsamacja ma pomóc żywym przyjąć do wiadomości sam proces śmierci?Zabieg pozwala przywrócić zarys naturalności. Zmarły wygląda jak za życia, skóra nabiera kolorów, ciało jest zdezynfekowane. Nie ma możliwości zakażenia się bakteriami. Dlatego rodzina może po raz ostatni dotknąć denata, pocałować go. Nie ma nieprzyjemnego zapachu. Ale może Pan sprawić, że zmarły będzie pachnieć malinami czy brzoskwinią?Są takie możliwości, ale u nas to nie jest praktykowane, bo wybiega ponad przyjęte normy. Balsamacja polega na pośmiertnej kosmetyce, tuszowaniu plam opadowych, czy jak mówią ludzie – sińców. Z pomocą pompy aspiracyjnej usuwa się gnijącą krew z ciała i zamienia płynem, który powoduje wysychanie. Zmarłemu przywraca się naturalny kolor, a płyny samoistnie wywołują specyficzny zapach. Zresztą samej czerwonej pomadki mam kilka odcieni. Jeśli zmarła miała krwistoczerwoną szminkę za życia, to czemu nie ma jej mieć po śmierci?Niektórzy boją się uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu. Chcą zapamiętać zmarłego z tej najlepszej strony i mimo wszystko obawiają się, co zobaczą w większości przypadków chcemy zapamiętać zmarłego jak uśmiechał się za życia. Właśnie po to jest kosmetyka pośmiertna. To pozwala na jak najbliższe przywrócenie pierwotnego wyglądu. Oczywiście, jeśli ciało wyłowiono po kilku dniach z wody czy znaleziono w mieszkaniu, to proces gnicia mógł już wejść w fazę zaawansowaną. W takiej sytuacji można zatrzymać ten proces i nie pozwolić na dalsze zniekształcanie ciała. Wówczas zakłady pogrzebowe często odradzają ostatniego kontaktu ze zmarłym, bo nie da się nic zrobić. To jest bzdura. Zakłady nie myślą o tym jak długo można rozpamiętywać traumę po pogrzebie. Potrafiłby Pan przyszyć głowę lub odtworzyć brakujące kończyny?To chirurgia pośmiertna, nowa gałąź w tej branży. Pozwala na odbudowę zarysów twarzy i całkowitą odbudowę anatomiczną. Zdarza się, że na przykład po wypadku kolejowym zmarły w ogóle nie ma twarzy. Ale tę twarz można odbudować za pomocą specjalnego wosku i silikonu. Ludzie nie są tym jednak zainteresowani. Jak długo trwa taka rekonstrukcja?Sama balsamacja zajmuje od 1,5 do 2 godzin. Z kolei odbudowa części twarzy od 8 do 12 godzin. Kiedyś odtwarzałem twarz zmarłego przez dwa to takie ważne, żeby ciało w trumnie gniło z godnością?Na samą myśl, że bliską nam osobę zjadają robaki w trumnie, robi nam się niedobrze. Po balsamacji tego nie ma. Ciało wysycha, a odpowiednie preparaty odstraszają robactwo. Po 7-10 latach ciało rozpada się w proch i pozostają jedynie grubsze kości. Balsamacja dezynfekuje, konserwuje i pozwala szybciej obnażać szczątki w grobie. Na polskich cmentarzach brakuje już miejsc, a balsamacja mogłaby skrócić o połowę czas oczekiwania na ekshumację. Zamiast 20 lat – 10. Obowiązująca od 1956 roku ustawa nie odpowiada współczesnym realiom. Rozmawia Pan ze swoimi „pacjentami”? Modli się do nich podczas pracy?Nic z tych rzeczy. Czasem w tle leci muzyka, ale nawet nie zwracam na nią uwagi. Jestem całkowicie skupiony na pracy. Później biorę prysznic, przebieram się i wracam do domu. Oddzielam grubą kreską pracę od życia prywatnego. Inaczej bym zwariował. Nigdy nie czuł Pan obrzydzenia lub strachu?Nigdy. Zastanawiałem się jedynie dlaczego ludzie czują tak wielki żal, gdy tracą kogoś bliskiego. Sam próbowałem postawić się na ich miejscu i to jest najtrudniejsze. To jest uczciwa praca i nie mam się czego bać. Zmarły krzywdy mi nie zrobi, a ja chcę mu oddać należny szacunek. Balsamował Pan swoich bliskich?Tak jak chirurg nie przeprowadzi operacji na kimś z rodziny, tak samo my nie dokonamy kosmetyki pośmiertnej. Przyjęło się, że robi to ktoś inny z branży. Tak było w przypadku tragicznej śmierci mojej mamy. Zginęła pod pociągiem, gdy przechodziła przez przejście na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Przed nią przez tory przebiegł nastolatek, więc ruszyła za nim. Nie zdążyła. Widziałem jak leżała pod wagonem. Przyjechałem po nią samochodem i cała scena rozegrała się na moich oczach. To był moment próby i wiedziałem, że nie potrafiłbym pracować przy zwłokach matki. Zresztą nikt by mi nie Pan spory ciężar na swoich barkach. Rozczarowanie wykonaną przez Pana pracą może odbić się na rodzinie zmarłego i noszeniu przez nich żałoby. Sam stanąłem po tej najtrudniejszej stronie. Rozumiem, co czują rodziny zmarłych i to samo staram się wpajać słuchaczom podczas kursów funeralnych. Dopóki nas samych nie spotka tragedia, dopóty możemy podchodzić do innych ze znieczulicą. Najważniejszy jest szacunek dla zmarłego i jego rodziny. To właśnie nam powierzono to ostatnie odchodzi na tamten świat z należnym mu szacunkiem. W kwestii wiary trzeba być całkowicie neutralnym. Nie wolno kategoryzować zmarłych na wierzących, ateistów, bogatych czy biednych. Każdy jest równy, każdego czeka śmierć i każdy zasługuje na szacunek. Jedynym odstępstwem od równego traktowania mogą być specjalne życzenia przykład?Ludzie mają różne życzenia, ale wstydzą się zapytać. Często muszę ich się włożyć do trumny paczkę papierosów?Dokładnie tak. Albo pytają czy to wypada włożyć ćwiarteczkę, bo zmarły lubił sobie chlapnąć. Wkładają jeszcze krzyżówki, karty, wędki, pilota do telewizora, bo ktoś ciągle patrzył w ekran. Według mnie to jest normalne. To spełnienie ostatniej woli zmarłego, dzięki której wiemy, że niczego nie brakuje. Kiedyś przyszła do mnie pani, tuż przed pogrzebem ojca. Dwa lata wcześniej pochowała matkę i widziałem, że coś ją gryzło. Była niespokojna, ale w końcu wydusiła z siebie, że od dwóch lat nosi w torebce należącą do matki książeczkę do nabożeństwa. Była niespokojna, bo zapomniała włożyć ją do trumny. To był jej ciężar. Nie wiedziała, co ma zrobić, więc zasugerowałem włożenie książeczki do trumny ojca. Przecież jak się spotkają, to tato przekaże mamie tę książeczkę. W jednej chwili uwolniła się spod tego ciężaru. Te porównania do Egiptu faraonów nie są do końca przesadzone. Czasami zmarłym wkładamy do kieszeni pieniądze, bo nie chcemy, żeby odchodzili regularnie widzę jak rodzina wkłada do kieszeni zmarłego 2 zł, 5 czy 10 zł albo portfelik z monetami. Niektórzy dają bilet, bo przecież trzeba mieć opłacony wstęp na tamtą stronę. Wiele osób naprawdę chce wesprzeć zmarłego, a nawet nie wiedzą, że można. Moim zdaniem, zakłady pogrzebowe nie powinny doradzać tylko i wyłącznie w doborze odpowiedniej trumny, bo przecież sąsiedzi patrzą. Na pogrzebie najważniejszy jest zmarły i jego potrzeby. Tylko, że przed pogrzebem można czuć otępienie i niezdolność do podejmowania jakichkolwiek decyzji…… i to wykorzystują niektóre firmy. Naciągają żałobników na większe koszty dotyczące trumny czy karawanu. Są to istotne sprawy, ale proszę mi wierzyć, wcale nie najważniejsze. Czas na refleksje przychodzi po pogrzebie. Nagle nie ma już na co czekać. Życie wypełnia zastanawiamy się, czy wszystko było przygotowane jak należy. Jedna z klientek przyszła do mnie i mówi, że śnił jej się syn. Pokazywał jej zegarek. Zapytała mnie, na którą rękę go założyłem zmarłemu. Odpowiadam, że na lewą. W odpowiedzi kobieta westchnęła z ulgą i mówi, że dobrze wyszło, bo we śnie ten zegarek miał właśnie na lewej ręce. Ludzie pytają też, czy ich bliski na pewno leży w danej trumnie. Po pogrzebie zaczynamy wątpić, sytuacja dociera do nas, a nie zawsze chcemy ją przyjąć. A Pan jak chce być pochowany? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Na pewno nie chciałbym, żeby włożono mi do trumny pompę aspiracyjną – praca niech pozostanie w innym świecie tak jak rozgraniczam ją teraz. Artykuł opublikowano w papierowym wydaniu Gazety Wrocławskiej 27 października 2016
O metodach ukrycia lub pozbywania się zwłok co nieco wie każdy fan kryminałów. Mordercy nieraz wpadają na całkiem kreatywne metody na to, co zrobić z niewygodnym „dowodem zbrodni”, a jeszcze częściej wpadają z powodu odnalezienia tychże przez sprytnych przedstawicieli prawa. 1. Kąpiel w ługu sodowym Pamiętacie Podziemny krąg i scenę, w której Tyler sypnął Narratorowi białym proszkiem na rękę, wywołując straszne, bolesne oparzenie? Otóż ług sodowy, zwany też sodą kaustyczną, czyli wodorotlenek sodu, który służy do wyrobu popularnego Kreta, może również posłużyć do szybkiego i efektywnego pozbycia się dowodu zbrodni. Jak to zrobić? Wystarczy rozpuścić go w wodzie, podgrzać roztwór do temperatury wrzenia i wlać do wanny, w której wcześniej umieściliśmy ciało. Zgodnie z tym artykułem, wystarczą zaledwie 3 godziny, aby zwłoki stały się nie do zidentyfikowania (nie zawierają DNA), więc jest to metoda relatywnie szybka i efektywna. Nic dziwnego, że polubiły ją meksykańskie kartele narkotykowe. Pewien kucharz, który po godzinach zajmował się „sprzątaniem” dla meksykańskiego gangu, rozpuścił w ten sposób 300 osób i złapano go tylko dlatego, że ktoś na niego doniósł. Generalnie uważa się, że metoda ta bardzo utrudnia identyfikację zwłok, jeśli nie czyni jej praktycznie niemożliwej. Chyba, że mamy do czynienia z Temperance Brennan. Poniżej przykład właśnie takiej sprawy z serialu Kości: Kości, odc. 5 sezon. 2 Zszokowani? Poczekajcie. Tę metodę od kilku lat z powodzeniem stosują… amerykańskie zakłady pogrzebowe. Nosi oględną nazwę „hydrolizy alkalicznej” i opracowano ją dwie dekady temu jako sposób na utylizację zwłok zwierzęcych. Tutaj można zobaczyć i posłuchać o służącym w tym celu urządzeniu, a tutaj znaleźć szczegółowy opis procesu. To, co powstaje w efekcie, a co widzimy na zdjęciu powyżej (płyn o konsystencji oleju silnikowego i zapachu amoniaku) może otrzymać rodzina (w urnie) albo można pochować na cmentarzu. Jest on sterylny i można go bezpiecznie wylać do… kanalizacji, więc jest to metoda bardzo przyjazna środowisku, w przeciwieństwie do kremacji. Proces wymaga ok. 90kWh energii elektrycznej (ok. 1/8 energii emitowanej w trakcie procesu kremacji), emituje 1/4 CO2, jaki wydziela się podczas kremacji, a kosztuje mniej więcej tyle samo (czyli ok. 2-2,5 tys. dolarów). Hydrolizę od lat stosują do utylizacji zwłok ośrodki medyczne w Stanach, a metodę tę w praktyce pogrzebowej zalegalizowały najpierw Minnesota (w 2003 roku), a po niej New Hampshire (2006 rok). Za nimi poszły kolejne stany, jak Maryland czy Ohio w latach 2010 i 2011, choć nie bez sprzeciwu ze strony środowisk katolickich. Co ciekawe, pewien dyrektor domu pogrzebowego z Columbus w stanie Ohio miał problemy z pochówkiem swoich klientów po tym, jak władze odmówiły mu wydania stosownych dokumentów, nie uznając metody za dopuszczalną prawnie formę utylizacji ludzkiego ciała. A jak jest w innych krajach? Na przykład w Australii już działa (pod nazwą „aquamacja”), w 2012 roku zalegalizowano ją w Kanadzie (prowincja Saskatchewan), w Wielkiej Brytanii nadal trwają prace legislacyjne. Teraz minusy: ług sodowy nie rozpuści kości (muszą być one dodatkowo pokruszone i rozdrobnione), w tym zębów, a na tym, jak wiadomo, skorzysta nie tylko dentysta, ale również detektyw. Plusem jest to, że do niedawna sprzedaż ługu klientom detalicznym była u nas zakazana, ale rozporządzenie, które tego zabraniało, zostało uchylone i obecnie polskie przepisy regulujące obrót tzw. substancjami niebezpiecznymi już tego nie zakazują. Jest on klasyfikowany jako substancja silnie żrąca i toksyczna (por. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 10 sierpnia 2012 r. w sprawie kryteriów i sposobu klasyfikacji substancji chemicznych i ich mieszanin, 2012 nr 0 poz. 1018). Pamiętajmy więc o podstawowych zasadach BHP, gdy już weźmiemy się za ekhm… brudną robotę – w łazience. A gdzie kupić? Daleko szukać nie trzeba, jak radzi poradnik Polskich Książek Telefonicznych. A teraz ciekawostka: ług sodowy znajdziemy jako konserwant E524 w wielu produktach spożywczych, np. w słonych paluszkach, jogurtach, dżemach i galaretkach, wyrobach czekoladowych czy polewie na pierniczkach ;-) Chcecie dowodów? Oto kilka przykładów: Etykieta Nestle Aero Etykieta kawy mrożonej Caffreze Maślanka Mrągowska Mlekpol 2. Puzzle dla śledczych Ciało wrzucone do rozdrabniarki przemysłowej to kolejna z flagowych metod pozbycia się zwłok. Nie dość, że zaciera się ślady, to jeszcze trudno potem poskładać ofiarę do kupy i dojść, kto zacz. Pewien kanadyjski farmer nazwiskiem Robert Picton, a przy okazji również seryjny morderca, ciałami rozdrobnionymi w rębaku do drewna karmił swoje świnie (które potem szły na parówki). Zamordował i „zutylizował” w ten sposób co najmniej 30 prostytutek, za co trafił do więzienia na dożywocie bez prawa do skrócenia wyroku po odsiedzeniu 25 lat, co jest najsurowszą karą, jaką dopuszcza kanadyjskie prawo. Warto jednak pamiętać o tym, że ślady krwi czy drobne fragmenty tkanek i kości pozostają na maszynie (i zapewne wszędzie w okolicy), więc bez gruntownego sprzątania sprawiedliwość niechybnie dosięgnie winnego. 3. Grzebiemy – ale z głową Kevin Costner jako Mr Brooks Jednym z moich ulubionych filmów o seryjnych mordercach jest Mr Brooks z Kevinem Costnerem w roli tegoż. Do gustu przypadło mi – poza postacią – kilka scen, scena, w której pan Brooks wyjawia, że jest właścicielem… cmentarza. Po co mu cmentarz? A na przykład po to, żeby w środku nocy móc sobie nań podjechać, otworzyć bramę własnymi kluczami i – wyposażony w wiedzę na temat tego, komu, gdzie i kiedy szykują tam kwaterę – dokwaterować jeszcze jednego lokatora. Ukrycie zwłok w świeżo wykopanym grobie to ponoć częsta praktyka, bo przecież nikomu nie przyjdzie do głowy szukać trupa na cmentarzu, gdy już właściwy lokator trafi do swojej kwatery i grób zostanie zasypany. Tą metodą posłużył się 22-letni Ben Blakeley, który w grudniu 2013 roku zamordował swoją 17-letnią dziewczynę i ukrył jej ciało w jednym z grobów na cmentarzu w Didcot w hrabstwie Oxfordshire. Ponownie, być może nie zostałby złapany, a zwłok nigdy by nie odnaleziono, gdyby ktoś go nie „wsypał”. A inna metoda, jeśli akurat nie stać nas na zakup własnego cmentarza? Można na przykład nad pochowanymi w ziemi zwłokami zakopać zwierzęcą padlinę. W ten sposób, jeśli pies policyjny zwietrzy zapach rozkładu, a policjanci zaczną szukać, znajdą truchło i stwierdzą, że to fałszywy trop. Głębiej kopać nie będą. Gorzej, jeśli stróże prawa okażą się skrupulatni, a psy tropiące uprą się, że jednak czują coś jeszcze. 4. A może bagno? Człowiek z Tollund Porzucenie zwłok na bagnie wydaje się szybką, tanią i mało pracochłonną metodą. Bagno śmierdzi samo w sobie, więc zapach nikogo nie przyciągnie. W przeciwieństwie do stawu czy jeziora – trudno je osuszyć, o ile to w ogóle możliwe. Jest niedostępne, a delikwent raczej nam nie wypłynie. Mało tego – przy odrobinie szczęścia możemy liczyć na bonus w postaci aligatora. O tym, jak ludzkie ciało zachowuje się w bagiennym środowisku, przeczytać można w artykule o Człowieku z Tollund. Minusem jest to, że bagno może zmumifikować poszlaki razem z ciałem. Niewątpliwy plus to fakt, że statystycznie ofiary znajdowane są po tak długim czasie, że raczej nikt nie dożyłby procesu. I drobna uwaga w temacie – nie porzucajmy na bagnach ciała wampira – może się to na nas paskudnie zemścić. 5. Jeśli chcesz się dać złapać Poniżej lista metod, z których lepiej zrezygnować: Spalenie zwłok metodą nieprzemysłową to zły pomysł. Pomijając nieznośny smród i słup czarnego dymu, który na pewno zaalarmuje wszystkich w promieniu kilkunastu kilometrów, ta metoda zaogni problem, raczej niż go rozwiąże. Ognisko pali się w temperaturze ledwie kilkuset stopni Celsjusza, podczas gdy kremacja wymaga temperatury sięgającej nawet 1300 stopni. I nawet wówczas bywa, że ciało nie spali się całkowicie. Jeden ze współczesnych seryjnych morderców, Hugo Selenski, pozbywał się w ten sposób ciał ofiar, jednak niezbyt skutecznie. O tym, jak pali się ludzkie ciało i jak spróbować spalić je skutecznie, można przeczytać tutaj. Pamiętajmy również o tym, że jeśli zostaną fragmenty czaszki z zębami, nietrudno o identyfikację ofiary. Porzucenie ciała gdzie byle nie jest dobrym sposobem. Wyjątkiem bywa porzucenie w lesie pełnym wygłodniałych wilków, jeśli mieszkamy na odludziu. Warto pamiętać o tym, że z ciałem może nas dostrzec bystre oko kamery albo… sąsiada. Kiepskim pomysłem jest także ukrycie/porzucenie ciała w zbiornikach wodnych – woda szybciej nas wyda niż pomoże ukryć zbrodnię, w czym zresztą pomogą jej procesy fizjologiczne towarzyszące rozkładowi. O procesach zachodzących w wodzie można poczytać tutaj i tutaj. Lepiej też nie zakopywać pod podłogą (czytaliście Serce oskarżycielem Poego?) ani nie zamurowywać w ścianie (Czarny kot?). W ogóle lepiej nie przechowywać ich w domu – to domena psychopatów i seryjnych zabójców. Ani nie trzymać w lodówce. Chyba, że zamierza się je na przykład zjeść. Ale to już zupełnie inna historia…
Balsamacja – co to takiego?Adam Ragiel*: - Kiedy słyszymy o balsamacji, od razu przypomina się nam Egipt i mumifikacja. Tymczasem nowoczesne techniki balsamacji nie mają z tym już nic wspólnego. Balsamacja jest przede wszystkim zabiegiem sanitarnym, polegającym na dezynfekcji i zabezpieczeniu ciała do kontaktu z osobami żyjącymi, z najbliższą rodziną, z osobami, które będą się żegnały ze zmarłym. Następnym ważnym aspektem tego procesu jest konserwacja, która polega na zatrzymaniu naturalnych procesów gnicia i rozkładu. Tu chodzi o to, żeby ciało jak najdłużej wytrzymało w stanie niezmiennym, bo na przykład mamy daleki termin pogrzebu, co dzisiaj jest coraz częstsze. Ostatnia sprawa to kosmetyka – doprowadzenie ciała do wyglądu sprzed śmierci, sprzed wypadku lub sprzed choroby; zacieranie wszystkich oznak pośmiertnych. Chodzi tu głównie o plamy opadowe, wysychanie pośmiertne. Balsamacja nawadnia powłoki skóry i sprawia, że znikają wszystkie zasinienia. Dzięki temu zmarły wygląda niemal jak za oczywiście wydaje się ten aspekt sanitarny, co oczywiście szczególnie istotne wydawało nam się podczas epidemii. Balsamacja niszczy wszystkie wirusy i to wygląda z technicznego punktu widzenia?- Sam zabieg polega na odprowadzeniu płynów fizjologicznych, w tym krwi, która przyspiesza proces rozkładu, i wprowadzeniu do tętnic płynów dezynfekujących, konserwujących oraz kosmetycznych. Płyny, które wprowadzamy do ciała zmarłego, są tak skomponowane, że dają mu bardzo naturalny wygląd. Jesteśmy nawet w stanie dobrać odpowiednią mieszankę, aby nadać ciału konkretną i naturalną karnację skóry, jaką człowiek miał za życia. Wszystko trwa około dwóch że ten zabieg jest bardzo popularny w USA, w Polsce nie jest aż tak szeroko znany. Dlaczego?- W USA, jeżeli ciało ma być wystawione w kaplicy, kościele albo w domu pogrzebowym, jeśli będą gromadzili się wokół niego ludzie, balsamacja tak naprawdę jest standardem. W Wielkiej Brytanii tych zabiegów jest też bardzo dużo, choć prawo tego nie nakazuje. Poza tym za granicą balsamacja jest bardzo często praktykowana ze względów sanitarnych. To się w mocny sposób objawiło podczas pandemii koronawirusa, kiedy ciała zaczęto dłużej przechowywać w domach pogrzebowych. Balsamacja sprawia, że pracownicy tych zakładów mogą czuć się bezpiecznie, a rodziny mogą w komfortowych warunkach pożegnać zmarłą kosztuje balsamacja w Polsce?- Od 500 do 1000 zł. Cena zależy od konkretnego przypadku. Inaczej pracuje się z ciałami, które są po sekcji zwłok. Nieco inaczej też sprawa wygląda w przypadku, kiedy przygotowujemy zwłoki do transportu międzynarodowego, np. kiedy ciało ma być transportowane drogą lotniczą. Niektóre linie mają swoje szczegółowe zasady dotyczące przewożenia zmarłych i czasami wymagają tego rodzaju zabiegu, ponieważ zwłoki jakiś czas muszą spędzić w terminalu cargo. Czasami te terminale nie mają specjalistycznych chłodni. A zabalsamowane ciało może być przetrzymywane w temperaturze otoczenia. Czasami, gdy człowiek umiera za granicą, już ubezpieczyciel żąda, aby zakład pogrzebowy przeprowadził to się stało, że zajął sią pan balsamacją ciał?- To było w 1999 roku, wtedy już od jakiegoś czasu byłem związany z branżą pogrzebową. Cały czas pochłaniał mnie jeden problem, z którym nijak nie mogłem sobie poradzić. Widziałem w jakim stanie zmarli są składani do trumien – wtedy po prostu takiemu człowiekowi dawano nowe ubrania i już. A wszystkie oznaki śmierci były doskonale widoczne. Na pogrzebach, kiedy rodziny żegnały się ze zmarłymi, widziałem rozpacz i dystans, który zaczynał się rodzić między nimi a bliską zmarłą osobą. Oni byli ze sobą na co dzień, kochali się, a podczas pogrzebu ta osoba nagle wydała im się obca, nie byli w stanie jej rozpoznać. I oprócz tej obcości czuli wstręt, bo widzieli plamy opadowe, że zmarły był nieogolony, że pojawiły się jakieś wycieki płynów mnie to wszystko było kłopotliwe i ciężkie do zniesienia. Dlatego zacząłem myśleć o tym, żeby ten moment pożegnania złagodzić, żeby rodzina dostrzegła w zmarłym albo zmarłej osobę bliską, żeby naturalnie chcieli ją w tej trumnie przytulić albo pocałować, bo to pożegnanie jest z psychologicznego punktu widzenia ważne. Rozkład po śmierci jest czymś absolutnie naturalnym. Tymczasem balsamacja to proces mineralizacji i wysychania, a nie gnicia. Moim zdaniem zmarły, kiedy jest jeszcze między bliskimi, powinien wyglądać naturalnie, żeby rodzina mogła się godnie z nim i gdzie nauczył się pan tego zawodu?- Na początku prowadziłem poszukiwania na własną rękę, starałem się na przykład odpowiednio dopasowywać kosmetyki. Tego w ogóle nie było na polskim rynku. Tak samo nieosiągalne u nas były specjalistyczne szkolenia, więc informacji zacząłem szukać w internecie, co ponad 20 lat temu oczywiście było zadaniem trudnym. Pytałem też znajome kosmetyczki, jak malować, jakich produktów - w okolicach 2002 i 2003 roku - zacząłem się rozglądać za szkoleniami związanymi z tą profesją. I z czasem zaczęły się one pojawiać, najpierw w Wielkiej Brytanii. Tam zdobyłem całą niezbędną wiedzę techniczną, dowiedziałem się też wszystkiego o produktach, jakie należy stosować do pielęgnacji ciał. W międzyczasie zacząłem też pracować przy międzynarodowym transporcie zwłok, dzięki czemu poznałem kulturę pogrzebową na całym kontynencie. W końcu, już w kraju, pokonywałem wszystkie szczeble związane z kosmetyką pośmiertną i z techniką balsamacji zwłok. Aż sam zacząłem prowadzić szkolenia i stworzyłem duże jest zainteresowanie pana szkołą?- Dosyć duże, ale co ciekawe, nie wszyscy uczniowie chcą wiązać swoją przyszłość z branżą zatem kieruje ludźmi, którzy wybierają pana szkołę?- Niektórzy na przykład organizowali pogrzeb bliskiej osoby w jakiejś niedalekiej przeszłości i niestety spotkali się z bardzo złą jakością usług funeralnych. Okazuje się, że część branży nie stara się polepszać jakości swoich usług, a działa siłą przyzwyczajeń, bez zdobywania wiedzy i nowych kwalifikacji. No i ci rozżaleni klienci przychodzą do mnie na szkolenie, aby w przyszłości samemu lepiej zająć się swoimi grupa moich uczniów to ci, którzy wiedzą, że chcą pracować w tej branży. Tutaj jest jasna droga. Są też osoby, które chcą pokonać swoje wewnętrzne bariery, inne chcą potraktować tę pracę, jako zajęcie dodatkowe. Mają stałą pracę, ale potrzebują odcięcia od tego tempa ich życia, od bycia w ludzkim tłoku. Przy zmarłych zawsze jest cisza i spokój. To całkowicie inny zasady pan wyznaje w swojej pracy?- Przede wszystkim bezwzględnie najważniejszą rzeczą jest zachowanie godności i szacunku osoby zmarłej. Ten człowiek był czyjąś matką albo ojcem, rodzina jest z nim dalej duchowo związana. Do każdego zmarłego podchodzę z szacunkiem i wykonuję czynności tak, jakby to była osoba mi bliska. Robię to tak, jakbym chciał być sam potraktowany po śmierci. To właśnie staram się zawsze wytłumaczyć moim uczniom: godność ciała zmarłego jest jest też rodzina – współczucie dla niej, poszanowanie pamięci, umiejętność słuchania. Ludzie czasami mają przeróżne pomysły i wyobrażenia dotyczące swoich bliskich zmarłych, a ja jestem od tego, żeby wysłuchać tych sugestii i życzeń. I absolutnie żadne z tych życzeń nie może mi się wydać dziwne i niemożliwe do wykonania. W tym zawodzie niezwykle ważna jest empatia. To są podstawowe wartości, którymi się kieruję i które przekazuję swoim uczniom. Bez tego nie bylibyśmy zdolni realizować naszej misji.*Adam Ragiel – założyciel i realizator innowacyjnych technologii oraz twórca procedur w branży funeralnej z dziedziny profesjonalnego zajmowania się ciałem człowieka po śmierci. Autor książki „Bez Strachu. Jak umiera człowiek", członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Funeralnego.
Wyobraźmy sobie sytuację, że istnieje możliwość zatrzymania procesów rozpadu ciała zmarłego i świadomości, że nie ulega on już nieuchronnym i przykrym procesom degenerującym jego tkanki. Tak, to jest możliwe! Już od stuleci ludzie starali się ograniczać z różnym skutkiem powyższe procesy. Jednak dopiero od niedawna rozwój biotechnologii oraz wiedzy w zakresie fizjologii tkanek oferuje nam tę skuteczność niemal w stu procentach. Zabiegu balsamacji może dokonać wyłącznie uprawniona do tego celu osoba, legitymująca się dyplomem uzyskanym po ukończeniu specjalistycznego szkolenia oraz zdaniu praktycznego egzaminu. Balsamista dokonuje szeregu zabiegów prowadzących w uproszczeniu do iniekcji specjalistycznych płynów do krwiobiegu oraz jam ciała uzyskaną w ten sposób kompleksową dezynfekcję i hydratację (uwodnienie) tkanek, możliwe jest niemal całkowite zahamowanie ich dekompozycji oraz (dzięki złożonemu składowi wprowadzanych płynów) usunięcie widocznych oznak śmierci (zasinienia/plamy opadowe, odwodnienie, deformacje/zapadnięcia powłok skórnych).Jak żywi...Dzięki zawartości pożądanej palety barw we wprowadzanych płynach balsamista przywraca doczesny blask i napięcie powłok skórnych a tym samym nadspodziewanie naturalny i harmonijny wygląd zmarłego, przyrównywany często do widoku osoby "śpiącej" - pozbawionej fizycznych/doczesnych oznak spotykamy się z podziękowaniami oraz wdzięcznością bliskich, dla których "piękny" wygląd zmarłego był dużym i pozytywnym zaskoczeniem. Kiedy balsamować?Balsamacja ciała - oprócz pożegnań przed tradycyjnym pochówkiem, nie stanowi również żadnej przeszkody w zaplanowanej kremacji i jest wysoce rekomendowana dla niżej wymienionych sytuacji :Opóźniona ceremonia pogrzebowa - bez przykrych konsekwencji wynikających z nieuchronnej dekompozycji tkanek, postępującej nawet podczas przechowywania ciała w niskich możliwie naturalnego wyglądu osobie zmarłej po ciężkiej chorobie lub ekspozycja na sali konsolacyjnej (lub w domu) bez obawy o pogorszony wygląd zmarłego czy następstwa natury wola bliskich o możliwie najbardziej naturalny i spokojny wygląd Osoby i sanitarnie bezpieczne dla bliskich pożegnanie ze ciała na dalsze odległości, również transgraniczne (wymogi prawne).
balsamacja zwłok przed i po